Witajcie kochani po chwilowej przerwie :)
Zauważyłam,
że poprzedni post „Kilka słów krytyki na pewien temat…”, wywołał spore
kontrowersje i mega burzę mózgów… ale o to właśnie chodziło… to, o czym każda z
nas blogerek myśli, absolutnie podzielając zdanie, w końcu ktoś musiał
powiedzieć głośno… i akurat przypadło na
mnie:) Cieszę się, że wreszcie to z siebie wyrzuciłam :P może w końcu więcej
osób zacznie czytać, nie tylko oglądać…
Za oknem
gęsta mgła, chlapa, ciapa, ciemno i ponuro… co raz bardziej irytuje mnie fakt, że
tak rzadko można zrobić dobre zdjęcia na nowego posta :/ A broń Panie Boże od
zdjęć w domu… mam nadzieję, że znajdę sposoby, by mnie to ominęło :P
Grube
kurtałki i płaszcze, wciąż wiszą w szafie, czekając na swoją porę, gdyż wciąż
nieudolnie pragnę przesunąć w nieskończoność zbliżającą się wielkimi krokami
zimę… wiem, że pogoda nie nastraja optymistycznie, ale dziś w końcu zaświeciło
słonko, więc postanowiłam szybko lecieć na dwór i korzystając z okazji, obfocić moją stylówę :P hehe Zdecydowałam
się jeszcze na żywsze kolory :) Dziewczęca
sukienka w kwiatowe desenie, pełniąca tutaj rolę spódniczki, jasny sweterek, który wyłowiłam z SH za 3 zł
oraz mój ulubiony w tym sezonie kolor burgundowy w postaci komina z frędzelkami, w którym ostatnio zauroczyłam się na maxa :)
A więc
dziś post na przekór zimnej i przytłaczającej jesieni :P hehe
Jakie są
Wasze sposoby na chandrę, czy spadek formy w te ponure, jesienne dni? :)
ramoneska- eBay
sukienka- Bershka
sweterek- SH. HIT 3 ZŁ! :)
torebka- H&M
komin- Lindex