poniedziałek, 30 czerwca 2014

Gorzkie żale...

Witajcie kochani :)

Dziś post dla wytrwałych, najdłuższy w mojej kadencji :P haha  gdyż zdaję sobie sprawę, z tego że są tu również tylko tzw. "oglądaczki zdjęć"...

Póki co, nie zapeszając udaje mi się dodawać posty równo co tydzień, czy to znaczy, że w końcu jestem systematyczna? :D hihihi

Od dawna wciąż się na siebie denerwuję, za brak systematyczności w dodawaniu postów ( o tym już pisałam nie raz) … wciąż coś staje mi na drodze, to pogoda, to brak czasu, wciąż obiecuję poprawę i wciąż to błędne koło się zatacza :/ myślałam, że teraz gdy jest ciepło, długie dni, w końcu bardziej się zmobilizuję, a tu cholera guzik z pętelką :/ tu nie chodzi o to, że nie chcę, że jestem leniem śmierdzącym, że nie mam  pomysłów, bo głowa od ich nadmiaru pęka… lubię blogować, odwiedzać Was, czytać co macie do powiedzenia, inspirować się Waszymi stylówkami, tworzyć dla Was nowe zestawy,  bo robię to z pasją, lubię eksperymentować i bawić się modą i  sprawia mi to ogromną frajdę, zawsze to jakaś odskocznia od szarej rzeczywistości :) 

Niektóre blogerki dodają posty niemalże codziennie, czasem nawet nie zdarzę ich zobaczyć, bo już pojawia się kolejny i kolejny…   i w tym miejscu pojawia się pytanie… ile z Was pracuje?? Nie chcę w żadne sposób się tu usprawiedliwiać, ale często pracuję po 12 godzin, czasem mam wolne, wracam do domu przed 23 i już nic mi się nie chce, a gdy mam wolny dzień, gonią obowiązki, zaległy sprawy, sprzątanie i właśnie w taki wolny dzień nie wiem w co ręce włożyć.. do tego dochodzi uzależnienie czasowe od mojego K. który robi mi foty,a który też pracuje, więc też ciężko jest się zgrać… od dawna nurtuje mnie pytanie, skąd Wy bierzecie czas na tak systematyczne robienie zdjęć, dodawanie postów? czy blogerki, które tak często obsypują nas postami,  w ogóle wiedzą co to praca? Czy same na siebie zarabiają? Czy są to tylko córeczki bogatych tatusiów, szastające złotymi kartami, a galeria jest ich drugim domem… kupujące rzeczy z drogich sklepach…?? bo nie sztuką jest kupić drogą rzecz, raz ją ubrać i wyglądać niczym manekin z witryny sklepowej, sztuką jest ubrać jedną rzecz z dziesięć razy i tak pokombinować z dodatkami, fryzurą, czy górą, bo powstał dziesiąty, zupełnie inny zestaw :) Cenię osoby, które mają jakiś pomysł na siebie, lubią kombinować, bawić się modą i łączyć z pozoru zwykłe ubrania, by powstało „to coś” :) 

Wiem, że są rzeczy ważne i ważniejsze…  Czy takie osoby, mają w ogóle jakieś życie prywatne, chłopaków/narzeczonych/mężów/dzieci, czy cieszą się życiem, czerpiąc z niego pełnymi garściami, spotykając się ze znajomymi, ciesząc każdą wolną chwilą od pracy, czy jedno wyklucza drugie i są całkowicie poświęcone blogowaniu, robieniu kolejnych sesji ? Jakoś logicznie staram się to wszystko poukładać w baniaku i wciąż pojawia się wiele pytań, niejasności… :/ czasem zastanawiam się czy wy na pewno macie tyle samo godzin w dobie co ja? :P hehe bo jakoś nie wyobrażam sobie, że po po 12stu, czy po 9 godzinach pracy lecieć na sesję, wrzucić nowego posta i tak to wszystko pogodzić, by znaleźć czas na rodzinę, przyjaciół, obowiązki :/ jak to jest dziewczyny z Wami? Oświećcie mnie proszę, bo zamknę się w sobie ;) hehe  



Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca... :P  

Amen :P

poniedziałek, 23 czerwca 2014

świat widziany przez serduszkowe okulary... :)

Dziś post dla odmiany, nie o 1 w nocy, a o 1 po południu :P  hehe
W końcu nadszedł czas na letnią sukienkę… mam ich w swojej szafie miliony…wciąż zastanawiam się po co mi kolejne spódnice, sukienki, bluzki, skoro w szafie zalega ich spora ilość, w których jak się okazuje, czasem nawet nie zdarzę przez lato chodzić… :/
Została zakupiona przez mojego K. :* on wie, że uwielbiam tego typu rozkloszowane fasony, dlatego aż prosił panią ekspedientkę, by ściągnęła ją dla mnie z wystawy :):* ma gust ten mój mężczyzna :*
Fason jest bardzo dziewczęcy, wstawka z czarnej, prześwitującej siateczki  z przodu i z tyłu dodaje niebanalnego charakteru, także można ją ubrać na co dzień do płaskich sandałków, baletek, japonek, jak kto woli, bądź na wieczór ze szpilkami i kopertówką.

Z tą torebką to była świetna historia…hehe  napaliłam się na nią jak murzyn na blaszkę, codziennie chodziłam do Mohito sprawdzać czy cena leci w dół, czy nikt mi jej jeszcze nie sprzątnął  sprzed nosa, od razu miałam wizję do czego ją założę, z czym będzie pasować,  że wszyscy będą mi jej zazdrościć, a ja dumnie będą z nią paradować :P a gdy już była moja, mój entuzjazm nagle zgasł……  gdyby była jednokolorowa to prosta sprawa, ale jak już są połączone dwa kolory to człowiek (czyt. Ja) głupieje…  jak wtedy miałam sto pomysłów i różne wizje na jej noszenie, tak teraz zaczęłam się zastanawiać czemu aż tak bardzo napaliłam się na nią, skoro nie mam do czego jej nosić… musiała odleżeć kilka miesięcy w szafie, dojrzeć, by dzisiaj mieć swój premierowy dzień :P hehe  

A w środę w końcu idę do fryca pocieniować moje rude kłaki, co by moje loki dzięki temu fajnie unosiły się do góry, a nie opadały na końce. Efekt obiecanych już wcześniej termoloków na pocieniowanych włosach postaram Wam się pokazać w kolejnym poście :)
* ... dałam radę!!! :D tydzień, który miał być taki ciężki, wcale takim nie był, ktoś spadł mi nagle z nieba w tych trudnych dniach...  a za cierpliwość i wsparcie jestem mega wdzięczna... doceniam....  K:*

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Nocne rozmyślania o nas kobietach " wypuszczonych z buszu "...:)

Zestaw, który prezentuję Wam dzisiaj jest na nieco chłodniejsze dni… a przynajmniej taki się zapowiadał, gdy wychodziłam z domu grrrrrr :/ były czarne chmurzyska, miało być burzowo, deszczowo…. no tak normalka, Daria szła na sesje… :P hehe po czym w trakcie wyszło tak piękne słońce, że byłam zła na siebie, że nie ubrałam jakiejś kiecki, które jak zdarzyliście zauważyć, uwielbiam nosi i zazdrościłam wszystkim mijającym nas dziewczynom letniego ubrania <diabeł> hehe  ale cóż, już była musztarda po obiedzie, dlatego obiecuję, że następny razem outfit ( nie cierpię tego słowa), będzie bardziej dziewczęcy i letni :) wiem, wiem, buty zupełnie nie pasują do reszty, przyznaję się bez bicia, ale ten zestaw był na takim spontanie, po sesji szliśmy do znajomych, że kompletnie zapomniałam spakować do wszystkich moich tobołów, na przebranie inne :/także proszę udawajcie, że ich tam nie ma :P hehe można tu założyć czarne szpilki, jednak trampki też będą świetną alternatywą :)
  Wspaniałą przygodę mieliśmy w trakcie robienia zdjęć nie ma co… nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie wykombinowała…. I nie położyła się dupskiem prosto w mrowisko aaaaaaaaaaaaaa Kwystrzeliłam stamtąd jak z procy :P mój K. się śmiał, że te mrówki za to, że zakłócam ich spokój, za karę wszędzie mi powchodzą i przeniosę je do domu :/
Przede mną trudny tydzień….bardzo delikatna, zarazem skomplikowana sprawa… mam nadzieję, że dopisze mi cierpliwość i dam radę ze wszystkim sama…. , nie wysiądę psychicznie i nie wyjdę z siebie, czego już wiele razy byłam bliska…. :/ Ahhh…. Trzeba być twardym i dać radę… muszę! 

sobota, 7 czerwca 2014

Kręciołek ;)

Już myślałam, że tego posta nigdy nie dodam :/ za każdym razem obiecuję sobie, że będę bardziej systematyczna, będę częściej dodawać posty, zwłaszcza, że teraz zrobiło się tak cieplutko i dłużej jest na dworze jasno i zawsze coś pod drodze wypada grrrr :/
Tak jak niedawno obiecałam i nawet się już o to już zdąrzyliście upominać, prezentuję Wam efekty termoloków, które dostałam miesiąc temu na urodziny. Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, iż jestem z nich naprawdę mega zadowolona! :)  Dzięki temu, iż w pudełku są trzy rodzaje wałków, można uzyskać różne wielkości i grubości loków, w zależności o tego, jakie chcemy mieć ( drobne, rozburzone, fale) i trzymamy na włosach dłużej, bądź krócej. Szybko się nagrzewają i nie trzeba tyle się namęczyć co przy kręceniu włosów zwykłą lokówką…np. gdy kręcę czasem rano włosy do pracy, to nawijam wałki, a między czasie jem śniadanie, ubieram się, robię make-up i włoski już nakręcone, więc i przy okazji czas zaoszczędzimy :)
Ja na mojej rudej czuprynie prezentuję Wam rozburzone, duże loki, gdyż taki efekt podoba mi się najbardziej. Nie używałam lakieru, ponieważ mają wyglądać naturalnie i miękko opadać na twarz. Żeby nie katować włosów codziennie prostownicą, jak to robiłam do tej pory, daję im odpoczywać, bądź delikatnie kręcę. Wałki pokryte są miękkim welurem, który chroni włosy przed wysoką temperaturą. Jak już wspomniałam wcześniej jestem zachwycona, że potrafią zdziałać takie cuda :) Jednak myślę, że na pocieniowanych włosach efekt będzie jeszcze lepszy, dlatego w następnym tygodniu wybieram się do fryzjera, trochę wycieniować swoją rudą czuprynę, dzięki czemu loki automatycznie uniosą się do góry i w następnym poście postaram się Wam pokazać o jaki efekt, dokładnie mi chodziło. Mam nadzieję, że nie będziecie musieli znów tyle czekać :)
A zestaw… taki zwyklak :)  w końcu odważyłam się wyjść z gołymi nogami :P wiem, wiem, zacofana jestem :P hehe   jeśli zauważycie dziwny grymas na którymś ze zdjęć, to od razu tłumaczę, że to te wstrętne pijawice komarzyce tak się na mnie rzucały :/ cała w bąblach do domu wróciłam, jednak misję-sesję uważam za udaną :P 
Całość oceńcie sami :)

Tymczasem zaczynam 6 dni błogiego lenistwa :) Dziękuję za piękne słonko na tą cześć :P hehe znów będzie smażing na kocingu z zimnym Karmi w dłoni ahhhh…. Taka to pożyje ;) hehe